Trener Tomasz Asensky udzielił wywiadu dla Magazynu Piłkarz
Trener Tomasz Asensky udzielił wywiadu dla Magazynu Piłkarz
– „Magazyn PIŁKARZ”: Wszelkie sprawy organizacyjne, związane z pierwszym zespołem, są już uporządkowywane przez pana?
– Tomasz Asensky (nowy trener Olimpii Grudziądz): Robimy, co w naszej mocy, aby wszystkie kwestie zostały pozamykane przed pierwszym treningiem.
– Po kilku tygodniach negocjacji spadł panu kamień z serca, że po dwóch latach wraca jako trener do Olimpii?
– Na pewno czuję się spokojniejszy, że rozmowy mamy już za sobą. Przez pewien czas prowadziliśmy już negocjacje na dość zaawansowanym poziomie, co niejako świadczyło, że moje akcje w kontekście powrotu na Piłsudskiego stoją wysoko. Nie czułem się jednak na tyle bezpiecznie, by twierdzić, że obejmę zespół z Grudziądza. Myślę, że mój pomysł na funkcjonowanie zespołu Olimpii w pełni przekonał radę nadzorczą i zarząd klubu z prezesem Jackiem Bojarowskim na czele.
– Do Olimpii wraca pan jako bardziej ukształtowany szkoleniowiec, z większą wiedzą?
– Z pewnością. Kiedy obecnie sięgam pamięcią do pewnych wydarzeń, założeń taktycznych czy struktury budowy treningu, to jestem świadomy, że gdzieś błędy zostały popełnione. Na ich bazie chcę wyciągać wnioski. Ponadto cały czas kształcę się w Szkole Trenerów PZPN na licencję UEFA Pro. Nauka w niej w pewnym stopniu zmienia postrzeganie na niektóre sprawy.
– Po przygodzie ze Spartą Brodnica, wydawało się, że zrobi sobie pan dłuższy rozbrat od „trenerki”.
– Po odejściu ze Sparty, nie ujawniałem kart ani nie powiedziałem wprost, że nie zamierzam nigdy więcej pracować w niższych ligach. Pobyt w brodnickim klubie był „fajną” lekcją, nauką na przyszłość. Pozwolił docenić wiele rzeczy. On jeszcze bardziej mnie zmotywował, żeby wrócić do pracy na wyższym szczeblu. W niższych ligach nie jest łatwo – czapki z głów przed szkoleniowcami z tych lig, bo praca w półamatorskich warunkach nie należy do najłatwiejszych. Często odpowiada się głową za rzeczy, na które nie ma się jakiegokolwiek wpływu. Tym bardziej szanuję tych trenerów i życzę im satysfakcji z tej ciężkiej roboty.
– Kilkoma miesiącami pracy w Sparcie potwierdził pan opinię solidnego, rzetelnego fachowca. Ledwie kilka tygodni po rozstaniu z żółto-czarnymi zaczęła krążyć plotka, iż może stać się pan następcą Dariusza Porbesa w Starcie Warlubie.
– W kuluarach ten temat się pojawiał, aczkolwiek starałem się nie zabierać w nim głosu. Bardziej unikałem jego podjęcia, niż wyrażałem nim zainteresowanie. Żebym nie został źle zrozumiany – nie odbieram pracy w III lidze jako ujmę. Póki co, skupiałem się na poszukiwaniu zajęcia na poziomie centralnym. Tym bardziej cieszę się z powrotu do Olimpii. To świadczy, że nie zostawiłem po sobie „spalonej ziemi”, a swoją pracę wykonywałem należycie. To znaczy, że praca jaką wykonałem w Grudziądzu, została oceniona pozytywnie. Powrót do klubu z Grudziądza traktuję nie jako okazję do rehabilitacji, a jako próbę kontynuowania czegoś, co zostało przerwane. Przy okazji chciałbym podziękować władzom klubu z Grudziądza, w tym całej radzie nadzorczej z panem prezesem Jackiem Bojarowskim na czele oraz licznym sponsorom, za akceptację mojej wizji i zaufanie, bo Olimpia Grudziądz to uznana marka na poziomie nie tylko pierwszoligowym. Proszę mi wierzyć, że o pracę w Olimpii zabiegało kilkudziesięciu renomowanych trenerów. To przykład, ja
– W piątek po tym, jak została opublikowana informacja o powrocie do Olimpii, nie można było się dodzwonić do pana.
– Do późnych godzin nocnych trwały ostatnie negocjacje z przedstawicielami klubu. Nie chodziło o to, aby coś ugrać, tylko żeby przekonać zarząd i radę nadzorczą do nakreślonej wizji, aby ona przyświecała nam wszystkim. Nie chciałem być szkoleniowcem nieakceptowanym choćby przez część władz klubu oraz ludzi z nim związanych. Myślę, że moim projektem udało się to zrealizować. Wspólny cel również został uzgodniony. Nie będzie to głośno deklarowany awans do ekstraklasy, tylko wprowadzenie własnego, agresywnego stylu gry. Czegoś, co będzie charakteryzowało ten zespół i jego dominację w Grudziądzu. Ponowną pracę w Olimpii traktuję jako wejście do szerszego projektu, z uwzględnieniem potrzeb drugiej drużyny i grup młodzieżowych. Z klubem związałem się umową na rok z opcją jej przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Czeka nas wiele pracy, ale z pomocą moich współpracowników z Hubertem Kościukiewiczem na czele, którego bardzo cenię i szanuję, z całą pewnością sobie poradzimy. Jako chłopak, który niejako „urodził” się w tym klubie, możliwość pracy Olimpii to ogromna nobilitacja.
– Ma już nakreślony plan przygotowań dla pierwszego zespołu? Na razie wiadomo jedynie, że z treningami ruszacie w czwartek, a jednym ze sparingpartnerów będzie Lech Poznań, mistrz Polski.
– Meczów kontrolnych zaplanowaliśmy pięć, a do tego rozegramy jedno spotkanie w ramach Pucharu Polski, bezpośrednio tydzień przed startem I ligi. Pozostałymi naszymi rywalami w sparingach będą głównie I-ligowcy. Mecz kontrolny z mistrzem Polski to możliwość ciekawej konfrontacji. Możliwe, że wobec dużej liczby kandydatów do gry w Olimpii, a chętnych jest mnóstwo, rozegramy także dodatkowy sparing. Na przyszłą sobotę wyznaczyliśmy z kolei przeprowadzenie badań wydolnościowych.
– Nowych zawodników Olimpii możemy spodziewać się już w pierwszym tygodniu przygotowań?
– Trudno jest mi na ten moment określić, jak to będzie wyglądało w praktyce. W notatnikach mamy zapisanych wiele nazwisk, którym chcemy się bliżej przyjrzeć. Niewykluczone, że część zawodników przyjedzie dopiero przed planowaną grą kontrolną.
źródło: magazynpilkarz.pl