W ostatnim spotkaniu wszedł z ławki rezerwowych i w ostatnich minutach meczu uratował 3 punkty dla Olimpii, strzelając piękną bramkę. Mateusz Marzec, bo o nim mowa, opowiedział nam historię słynnego już „jabłecznika”, o zmianach, jakie czekają go w życiu i o tym, jak czuje się w naszym klubie.
W ostatnim spotkaniu wszedł z ławki rezerwowych i w ostatnich minutach meczu uratował 3 punkty dla Olimpii, strzelając piękną bramkę. Mateusz Marzec, bo o nim mowa, opowiedział nam historię słynnego już „jabłecznika”, o zmianach, jakie czekają go w życiu i o tym, jak czuje się w naszym klubie.
Do Grudziądza trafiłeś przed tym sezonem. Jak podoba Ci się w klubie?
Ogólnie bardzo mi się podoba. Mamy fajną drużynę, obiekty do treningów są dobrze wyposażone, na miejscu mamy siłownię, z której możemy korzystać. Miasto też jest na plus, więc jestem bardzo zadowolony.
Miałeś szansę zwiedzić już Grudziądz? Jeżeli tak, to jakie miejsca Ci się spodobały?
Tak, zwiedziłem już kilka miejsc. Większość czasu spędzałem z żoną na Rynku. W wolnych chwilach spędzamy też czas nad Wisłą. Jest dużo miejsc do spacerów. Ogólnie bardzo nam się podoba.
W ostatnim spotkaniu dałeś świetną zmianę i w ostatnich minutach uratowałeś 3 punkty dla Olimpii, strzelając piękną bramkę, zresztą już 3 w sezonie. Jak oceniasz to spotkanie z perspektywy boiska?
Na moje oko byliśmy lepszą drużyną w tym spotkaniu. Mieliśmy kilka dobrych i klarownych sytuacji, których nie udało się nam wykorzystać. Wiadomo, bywają mecze dobre i słabsze, a w tym spotkaniu można powiedzieć, że wyciągnęliśmy maksimum. Wygraliśmy i 3 punkty przyjechały z nami do Grudziądza, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Możesz przybliżyć nam historię, słynnego już „jabłecznika”?
Zaczęło się od tego, że jechaliśmy na mecz wyjazdowy do Łęcznej. Czekała nas długa droga, więc pomyślałem, że upiekę jabłecznik i jak będziemy na postoju, to przyda się do kawy. Chłopakom z drużyny zasmakował, a do tego wygraliśmy mecz. Wtedy przyjęło się, że skoro wygraliśmy, to nie można nic zmieniać. I takim sposobem piekę jabłecznik na każdy mecz. W piątek gramy ze Zniczem i właśnie zabieram się do robienia ciasta.
Często się mówi, że piłkarze są przesądni. Czy Ty masz jakieś swoje przyzwyczajenia lub przesądy, w które wierzysz?
Ja na ogół nie patrzę na to w ten sposób, ale znam wielu zawodników, którzy mówią, że jak idzie to nic nie zmieniaj. Staram się normalnie podchodzić do tego i staram się z dnia na dzień wykonywać swoją pracę. Nie przykładam dużej wagi do przyzwyczajeń i przesądów.
Wiemy już, że pieczesz ciasta, a jak u Ciebie z gotowaniem? Lubisz spędzać czas w kuchni, czy raczej ustępujesz pola swojej żonie?
Moja żona gotuje bardzo dobrze, ale ja od półtora roku współpracuję z dietetykiem i jeżeli chodzi o kuchnię, to posiłki przyrządzam sobie sam. Żona mi w tym pomaga, ale ogólnie to bardzo lubię gotować i lubię to robić, kiedy mam wolny czasz.
Niebawem Twoja rodzina się powiększy. Jak przygotowujesz się do nowej roli w życiu?
Można powiedzieć, że to już lada moment, bo zostały nam jeszcze jakieś 2 tygodnie. Jeżeli chodzi o przygotowania, to jesteśmy już z żoną gotowi. Mamy już urządzony pokoik dla dziecka. Teraz już tylko czekamy na przyjście na świat naszego synka Maksymiliana.
W najbliższy piątek zmierzycie się ze Zniczem Pruszków. Teoretycznie będzie to trudniejsze spotkanie niż dwa ostatnie pojedynki, ponieważ Znicz radzi sobie znacznie lepiej niż Olimpia Elbląg czy Rozwój Katowice. Jak myślisz, łatwiej się gra z drużynami z dołu tabeli czy z tymi, które są wyżej?
Wydaje mi się, że lepiej gra się z drużynami, które próbują grać w piłkę. Drużyna, która teraz do nas przyjeżdża, liczy się z tym, że przyjeżdża do lidera, który jeszcze nie stracił bramki na własnym boisku. Nie będzie to łatwe spotkanie, ale w tej lidze każdy mecz jest ciężki. Drużyny są nieprzewidywalne i dużo zależy od dyspozycji dnia. Zazwyczaj ten, kto strzeli pierwszy bramkę, ma łatwiejsze zadanie. W piątek przyjdzie nam się zmierzyć z dobrym zespołem i mamy tego świadomość, ale będziemy do tego dążyć, żeby wygrać i utrzymać brak straconych bramek na własnym terenie.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Źródło: olimpiagrudziadz.com