Przypomnijmy: Błękitni w składzie m.in. z Arielem Wawszczykiem, Markiem Ufnalem, Tomaszem Pustelnikiem, Wojciechem Fadeckim, czy Robertem Gajdą mierzą się w dwumeczu o finał edycji 2014/15 z Lechem Poznań. Pierwsze spotkanie drugoligowiec wygrywa 3:1. Rewanż w dramatycznych okolicznościach – po dogrywce – rozstrzyga na swoją korzyść „Kolejorz” (5:1) i to ekipie z Poznania przyjdzie grać z Legią Warszawa na Stadionie Narodowym.
– Na tę chwilę to moje najlepsze piłkarskie wspomnienie. Chociaż gdy odchodziłem z Błękitnych, spodziewałem się, że doczekam się jeszcze piękniejszych chwil w swojej przygodzie z piłką, ale chyba muszę jeszcze na takie poczekać – mówi Wawszczyk.
Dzięki niemu i dzielnym kolegom z zespołu o Błękitnych usłyszała cała piłkarska Polska. Stali się bohaterami wielu artykułów, materiałów, reportaży i nie tylko. – Fakt, zrobiło się o nas głośno. Choć minęło już pięć lat od tamtych wydarzeń to Stargard wciąż pamięta. Do tej pory stargardzianie mówią o nas z sentymentem. Może kluczy do miasta w postaci fizycznej nie dostaliśmy, niemniej byliśmy goszczeni w mieście jako ktoś wyjątkowy. Kilkukrotnie nie musiałem płacić za strzyżenie, bo pani fryzjerka pamiętała mnie z telewizji. Inna przyjemna sytuacja to feta na rynku. Euforia spowodowana tym, co się stało, długo trzymała. Zaczęło się od wygranego dwumeczu z Cracovią. Ale z czasem stan euforyczny minął i pojawił się niedosyt z powodu niewykorzystanej szansy awansu do finału. Mimo wszystko i tak doceniliśmy samą grę w półfinale – przyznaje 28-letni obrońca.
Błękitni byli o krok od występu na Stadionie Narodowym, na który jednak zawitali. – Prezes PZPN Zbigniew Boniek zaprosił nas do loży VIP. Z tego miejsca oglądaliśmy najpierw rozgrywki o Puchar Tymbarku, następnie starcie Lecha z Legią. Do Warszawy jechaliśmy prosto z meczu ligowego z południa Polski. Spaliśmy w hotelu na koszt PZPN. Po finale wróciliśmy do Stargardu. Nasza wyprawa na spotkanie ligowe trwała więc trzy dni – zauważa Wawszczyk.
Sukces w Pucharze Polski otworzył wielu piłkarzom Błękitnych drogę do lepszych klubów. – Mi w następnym sezonie nie udało się jeszcze odejść. Musiałem zostać na kolejny rok, bo nie doszedł do skutku transfer do Cracovii. Trzeba było poczekać aż skończę wiek, kiedy nie trzeba będzie za mnie płacić ekwiwalentu za wyszkolenie. Przed sezonem 2016/17 odszedłem za darmo do Podbeskidzia – tłumaczy.
Pod Klimczokiem spędził pół sezonu. Nie przebił się i wylądował w Chrobrym Głogów. – Zaczęło się w miarę dobrze. Przyszedłem zimą, rozegrałem prawie całą rundę wiosenną. Przed nowym sezonem miałem nadzieję, że utrzymam skład. Niestety okazało się, że trener nie widział mnie w składzie, zaliczyłem tylko cztery występy. Musiałem zmienić otoczenie, przeszedłem więc do Olimpii Grudziądz – zaznacza.
Kiedy Wawszczyk budował swoją pozycję w Fortuna 1 Lidze, w niższych ligach pierwsze kroki stawiał Jakub Wawszczyk. 22-letni Jakub gra obecnie w ekstraklasowej Arce Gdynia. – To zbieżność nazwisk. Nic nas nie łączy. Do niedawna byłem jedynym Wawszczykiem w polskiej piłce. Kuba dobrze promuje to nazwisko, bo występuje w ekstraklasie, a ja w 1 lidze – śmieje się były zawodnik Błękitnych.
Wawszczyk karierę piłkarską zrobił stosunkowo późno, przez co ma przygotowaną alternatywę na przyszłość. – Trenowałem od drugiej szkoły klasy podstawowej. Nigdy nie byłem wyróżniającym się zawodnikiem w swoim rocznikiem. Byłem gdzieś tam po środku. W liceum stwierdziłem, że trzeba iść na studia. W czasie, gdy zapisywałem się na uczelnię, trafiłem do pierwszej drużyny Błękitnych. Chciałem jednocześnie grać i studiować. Stanęło na tym, że występowałem w 3 lidze, potem w 2 lidze, no i skończyłem studia. Zrobiłem papiery inżyniera i magistra. Inżynier logistyki przedsiębiorstw, magister z zarządzania inżynierią produkcji na Akademii Morskiej, ale nie na oddziale pływającym. Nastawiłem się bowiem na pracę na lądzie. Wtedy stwierdziłem, że nie będę w stanie pogodzić stażów na morzu z zawodową grą w piłkę. A „opcja lądowa” umożliwiła mi pogodzenie tych dwóch spraw – podkreśla.
Autor: Piotr Wiśniewski
Źródło: Fortuna 1 Liga