– Ma papiery, żeby grać jeszcze wyżej niż Fortuna 1 Liga – mówi Paweł Galik. – Szkoda, że go nie ma z nami, bo dawał dużo jakości w ofensywie – dodaje Piotr Łysiak.
Galik oraz Łysiak to byli koledzy Brazylijczyka z czasów jego gry w zespole z Morąga. Ten pierwszy jest wychowankiem klubu, kapitanem drużyny. – Joao to barwna postać, dusza towarzystwa, co akurat w przypadku Brazylijczyka nie powinno dziwić. Dzięki temu potrafił się szybko wkomponować w nasz zespół. Świetny człowiek, ale i bardzo dobry piłkarz: filigranowy, dynamiczny, silny, miał sposób jak wsadzić nogę, żeby padł gol. Dziwię tylko, że tak późno poszedł grać na wyższym poziomie – stwierdza Galik.
W małym mieście województwa warmińsko-mazurskiego Criciuma cieszył się dużym szacunkiem. Był lokalną gwiazdą. – Tyle że on nigdy nie dawał odczuć tego, że tak się czuje. Skromny, pracowity chłopak. Owszem, zdawał sobie sprawę z własnych umiejętności i tego jak wartościowym jest zawodnikiem, niemniej nie wywyższał się. Jego postawa sugerowała co innego. Cały czas dawał z siebie maksa – podkreśla Czesław Żukowski, który prowadził brazylijskiego piłkarza w Huraganie. Teraz obaj są gdzie indziej: Żukowski przejął Polonię Lidzbark Warmiński, 27-latek z kolei wylądował przed obecnymi rozgrywkami w Olimpii. I w nowym klubie spisuje się bardzo dobrze. Strzelił cztery gole, zaliczył sześć asyst.
Już w pierwszym meczu „Biało-Zielonych” z Grudziądza Brazylijczyk wpisał się na listę strzelców. Co ciekawe, w debiucie w barwach Huraganu też zdołał strzelić gola. Zrobił to również w pierwszym pojedynku sezonu 2018/19. Przez dwa sezony gry w poprzedniej drużynie zdobył 33 bramki (odpowiednio: 18 i 15) w lidze oraz jedną w Pucharze Polski.
– Przez te kilkanaście lat, które spędziłem w Huraganie, miałem okazję pracować zawodnikami o naprawdę wysokich umiejętnościach. Na pewno jeśli chodzi o obcokrajowców to Joao jest w ścisłej czołówce. Zapisał się w historii klubu złotymi zgłoskami. Kibice Huraganu bez wątpienia będą go długo pamiętali za to jak grał, ile zdrowia zostawiał na boisku. Wszystkim się tam super kojarzy – przekonuje Żukowski.
Criciuma zanim wylądował w 3 lidze polskiej grał w mniejszych klubach Brazylii. Następnie występował w 6. lidze niemieckiej, reprezentując Vfl Hohenstein-Ernstthal. Niemały talent zawodnika eksplodował dopiero po przenosinach do Morąga. Tam celebrował gole w unikalny sposób. – Jego znakiem charakterystycznym była „cieszynka”, tzw. mortal – salto w górę do tyłu. Nie mam pojęcia skąd się to wzięło, znając jednak Brazylijczyków, ma to we krwi. Pomagało mu to, że był bardzo wysportowany, wygimnastykowany – stwierdza Galik.
Inne atuty Joao Criciumy to według Żukowskiego szybkość, przebojowość oraz swoboda w podejmowaniu decyzji. – Przy nim bramkarze i obrońcy nigdy nie mogli być pewni, kiedy zdecyduje się na strzał. Uderzał w najmniej spodziewanym momencie, przez co zaliczał efektowne trafienie, często z przewrotki. Jak nikt potrafił zaskakiwać linię obronną rywali. Wywierał nieustanną presję na defensywie, siał popłoch w ich szeregach. Potrafił odebrać piłkę obrońcom i od razu po odbiorze zdobyć bramkę – wymienia były trener Brazylijczyka.
Łysiak opisując Criciumę, zwraca uwagę na szczególny mecz, który odbił się szerokim echem w Polsce. – Pucharowa potyczka z Zagłębiem… Dla nas to coś, do czego zawsze będziemy miło wracać – stwierdza pomocnik. Huragan ograł w sezonie 2018/19 Zagłębie 3:2, a kapitalne zawody rozegrał wówczas właśnie Criciuma. I nie chodzi tylko o gola, którego strzelił.
Żukowski: – Widzę pewną analogię między nim, a klubem, w którym grał. Określenie „huragan” pasuje do Joao. To niezwykle mobilny zawodnik. Mimo niskiego wzrostu ma bardzo dobry timing. W dobrym momencie się wybija, do tego dobrze gra głową.
Wszystkie te atuty pozwalają 27-letniemu robić show w Polsce, czy to w Huraganie, czy obecnie w Olimpii. Po prostu bawi się piłką. A jaki jest w szatni? – Już nam głowa pękała od tych ciągle puszczanych brazylijskich rytmów. Żeby było śmieszniej, przy każdym swoim kawałku kołysał się na boki. Lubił się ubrać, nie wiadomo tylko czy to odzież made in China, czy ciuchy z Mediolanu, ważne, żeby się świeciło. A, „Despasito” nieraz przewinęło się w szatni – opowiada Galik.
– Nie ma co ukrywać, że dawała o sobie znać brazylijska, muzyczna dusza Joao. Wiecznie chodził ze słuchawkami na uszach – zaznacza były trener Huraganu.
– Nie dało się w obecności Joao nie śmiać na głos. Otwarty człowiek, skory do rozmów. Nawet jeśli po polsku niewiele potrafił to komunikowaliśmy się po angielsku. Chętnie za to uczył się polskiej kultury. A i ja chciałem poznać portugalską kulturę, starałem się więc opanować kilka podstawowych zwrotów w języku portugalskim. Miałem jedno ulubione zdanie, które w całości zapomniałem… Joao by mi przypomniał! – przyznaje Łysiak.
źródło: Fortuna 1 Liga