Zapytaliśmy trzech byłych graczy ŁKS-u Łódź o nastroje przed meczem i charakterystykę najbliższego rywala Olimpii Grudziądz, a także o szansach Olimpii w tym sezonie w 1. lidze. Robert Szczot, Marcin Smoliński i Michał Łabędzki odpowiadają na pytania serwisu GKSOlimpia.com
Zapytaliśmy trzech byłych graczy ŁKS-u Łódź o nastroje przed meczem i charakterystykę najbliższego rywala Olimpii Grudziądz. Robert Szczot, Marcin Smoliński i Michał Łabędzki odpowiadają na pytania serwisu GKSOlimpia.com
W ubiegłym sezonie broniłeś barw ŁKS-u. Pewnie nie był to dla Ciebie najlepszy okres, ponieważ zmagałeś się przez większość czasu z kontuzją. Czy były jednak jakieś miłe momenty podczas pobytu w łódzkiej drużynie?
Robert Szczot: – Była bardzo dobra atmosfera w szatni, ale niestety nie szło to w parze z wynikami w lidze. A wracając do kontuzji – to jest tak jak wspomniałeś – moje zdrowie w ostatnim roku zostało mocno nadszarpnięte. Przeszedłem dwie operacje, a teraz ten nieszczęsny bark. Ale wierzę, że zła passa się skończy, poniosę się z kolan i wszystko wróci na dobre tory.
W sobotę zagracie drugi mecz ligowy na własnym stadionie. Jakie panują nastroje w naszej drużynie?
– Tak jak naznaczył nam trener Aensky – w tym meczu interesują nas tylko trzy punkty. Innego scenariusza sobie nikt nie wyobraża. Natomiast, zdajemy sobie sprawę, że będzie to ciężki bój o zwycięstwo.
Jakie są Twoim zdaniem najmocniejsze i najsłabsze strony ŁKS-u?
Mecz będzie na pewno bardzo ciężki, bo choć zespół ŁKS-u został skompletowany praktycznie z dnia na dzień, to zawodnicy z Łodzi zrobią wszystko by utrzeć nam nosa. Z pewnością będą się bronili całym zespołem. A jak wiadomo, atak pozycyjny nie jest mocną stroną żadnego polskiego zespołu.
Marcin Smoliński bronił barw ŁKS-u jeszcze w zeszłym sezonie w rozgrywkach Ekstraklasy.
Dlaczego odszedłeś z ŁKS-u?
Marcin Smoliński: – Zadecydowało na pewno to, że zespół ŁKS-u spadł z Ekstraklasy, a mnie się skończył kontrakt, który obowiązywał tylko na występy w Ekstraklasie. Innym powodem są względy finansowe. Jak wiadomo, w Łodzi nie dzieje się za dobrze. Klub szuka oszczędności i prawie cała drużyna musiała opuścił zespół ŁKS-u.
Jakie nastroje panują przed meczem?
– Wiadomo, że chcemy wygrać mecz. Ostatnio w Bytomiu wygraliśmy dopiero pierwszy mecz w sezonie, gdzie w dwóch poprzednich graliśmy naprawdę dobrze, a zdobyliśmy tylko jeden punkt. Także, na pewno teraz przed własną publicznością będziemy chcieli wygrać, powiększyć dorobek punktowy do 7 punktów i dołączyć tym samym do czołówki ligi. Będzie to dobry start do kolejnych spotkań, które będą pewnie coraz trudniejsze. Cała liga jest bardzo wyrównana.
Czy wybiegniesz w pierwszej jedenastce?
– Zawsze w to wierzę, ale raczej nie (śmiech). Trener wie w jakiej jestem jeszcze dyspozycji fizycznej. Zagrałem mecz z Dolcanem od początku, ale tutaj znaczenie miało pewnie to, że koledzy zagrali ciężkie spotkanie w Pucharze Polski. Grało mi się dobrze z Dolcanem, ale niestety nie wygraliśmy. Gdyby było inaczej trener też miałby inny poogląda na ustawienie jedenastki. Zresztą nie jestem jeszcze przygotowany by grać co trzy dni pełne 90 minut. Ciągle odczuwam skutki kontuzji i przynajmniej jeszcze w tej rundzie daje sobie czas by wprowadzić się do drużyny.
Na co stać Olimpię w tym sezonie?
– Skład mamy naprawdę bardzo dobry, jak na 1. Ligę. Możemy dużo namieszać. Najważniejszy jest początek sezonu, pierwsze dwa mecze nas trochę spowolniły, ale teraz wygraliśmy i jeśli powtórzymy to z ŁKS-em to wrócimy na właściwe tory. Wszyscy będą gubili punkty w tej lidze. Nie chcę składać deklaracji o awansie, ale górna część tabeli jest na pewno w naszym zasięgu.
Michał Łabędzki: – Po pierwszych trzech kolejkach nie jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego. Przede wszystkim w meczach z Flotą i Dolcanem liczyliśmy na lepszy wynik i mieliśmy ku temu okazje. Chociażby rzuty karne w ostatnich minutach – mielibyśmy już 7 pkt, zamiast 4. Niestety, taka jest piłka. Pozytywne jest to, że stwarzaliśmy sobie sytuacje. Liczymy na to, że w następnych meczach skuteczność będzie lepsza. Cieszy nas wygrana w Bytomiu, choć paradoksalnie był to nasz najsłabszy mecz. Ale nie liczy się styl, tylko punkty.
Do meczu z ŁKS-em podchodzę jak do każdego innego. Każdy mecz w tej lidze jest ciężki i w każdym trzeba walczyć do końca. W ŁKS-ie nastąpiły bardzo duże zmiany, wielu zawodników odeszło. Sytuacja była taka, że w Łodzi nie było osoby, która by wzięła odpowiedzialność za klub. Najmocniejszym punktem jest Bodzio Wyparło, został też Paweł Sasin i Artur Bieraga. Reszty zawodników nie znam. Jest to młody zespół, który na pewno będzie „gryzł trawę”.
Atmosfera w naszej szatni jest bardzo dobra i myślę, że jeżeli poprawimy skuteczność, to powinno być dobrze.